Wspomnienia

*Clary*
Biegłam tak szybko jak tylko mogłam.
Czułam na sobie oddech goniącego mnie wilkołaka.
Co mi strzeliło, aby iść na spacer do lasu, gdzie jest pełno dzikich wilkołaków?
A no tak już wiem. Chciałam odzyskać formę po ciąży.
Trzy miesiące temu urodziłam synka. Jem, który pomagał mi kiedy byłam w ciąży, pomógł mi w wyborze imienia, mimo że nie musiał tego robić. 
Odwróciłam delikatnie głowę, aby zobaczyć jak daleko mnie znajduje się wilkołak. Nie było go. Przystanęłam i rozejrzałam się dookoła. Czułam obecność wielu członków stada. Pewnie wpadłam na alfę. Dlaczego muszę mieć takiego pecha? Szybko narysowałam runę szybkości, poprawiłam kaptur i pobiegłam dalej. Czułam się jak w jakiejś klatce. Nie dość, że wszystko straciłam, to jeszcze teraz mogę osierocić własne dziecko z powodu swojej głupoty.
Usłyszałam wycie oraz ich bieg. Byli coraz bliżej mnie.
Nagle poczułam ból i uderzenie o ziemię. Upadłam na cierniste krzewy. Z moich dłoni zaczęła spływać szkarłatna krew. 
Byłam przerażona. Wiedziałam, że umrę. Jeszcze żaden Nocny Łowca nie wyszedł z ich terytorium żywy. Przed oczami pojawiło się pełno wspomnień, a z oczu zaczęły płynąć łzy. Nie mogę zginąć! Mam dla kogo żyć!
Wilkołak o płomiennym zabarwieniu futra podszedł do mnie i zdarł mój kaptur, swoimi kłami.
Niepewnie spojrzałam na niego, a po moich policzkach spłynęły kolejne łzy.
Czy tak ma wyglądać moja śmierć? Bez pożegnania się z osobami, które kocham? Bez rodziny, przyjaciół. Gdyby nie Will, pewnie już na początku dałabym się rozszarpać.
Ich przywódca przyjrzał mi się uważnie i zrobił kilka kroków w tył. Pozostałe wilkołaki kręciły tylko wielkimi łbami i ze zdziwieniem w jarząco żółtych oczach patrzyły prosto na mnie.
W kilka chwili stanął przede mną wysoki dobrze zbudowany młody chłopak. Spojrzałam na jego twarz i zamarłam. Powoli wstałam i podeszłam do niego, nie będąc pewna czy dobrze widzę. Obeszłam go nie mogąc w to uwierzyć. Stanęłam na wprost niego i zlustrowałam go wzrokiem. Miał na sobie same czarne spodnie. Wyrzeźbione ciało, ręce i brzuch pokryte bliznami. Jednak co najdziwniejsze to... jego twarz. Płomiennorude włosy, szmaragdowe oczy i te rysy twarzy.
- Wyglądasz jak ja - powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Uśmiechnęliśmy się oboje. Jak to możliwe?
- Jestem Alan, alfa dzikiego stada, a ty to?
- Clarissa Morgenstern, nocna łowczyni - odpowiedziałam.
- Co tutaj robisz?
Jego głos nie był ani trochę tak straszny jak sądziłam. Był przepełniony ciekawością i czymś czego nie mogłam odgadnąć.
- Biegałam - mruknęłam.
- Więc dlatego weszłaś na nasze terytorium? - uniósł wyczekująco brew.
- Chciałam wrócić do dawnej formy jaką miałam przed ciążą.
Zaczął się śmiać. Byłam zdezorientowana.
- Musisz być naprawdę szalona. Pójdziesz z nami. Musimy porozmawiać - dalej się śmiał.
- Mogę chociaż napisać do brata?
- Czy ja ci bronię?
Szybko napisałam do Jonathana. W czasie ciąży udało mi się stworzyć runę wskrzeszającą. Chciałam mu dać szanse, na normalne życie. Ani trochę się nie wahałam.
Poszłam za nimi w nieznanym mi kierunku. Oby tylko mnie stąd wypuścili żywą. Chociaż skoro teraz tego nie zrobili, to chyba potem też nie. Dlaczego tego nie przemyślałam?

*****

*Clary*
Byłam zmartwiona. Od samego rana Jace dziwnie się zachowuje, jest zdenerwowany i niespokojny. Szkicowałam po raz kolejny posiadłość Morgensternów. Nie wiem dlaczego, ale cały czas nawiedzają mnie sny pomieszczeń, a także ciche szepty, przypominające głos Valentine'a. Odłożyłam ołówek przyglądając się mojemu dziełu. Na rysunku widniał gabinet, porozrzucane papiery, książki. Pokazałam kilka prac mamie i okazało się, że są identyczne z tym jak kiedyś wyglądała posiadłość.
Nagle usłyszałam ciche pukanie. Zeszłam z parapetu i poszłam otworzyć. Zobaczyłam Jace'a, wyglądał na zamyślonego.
- Potrzebujesz czegoś? - spytałam, opierając się o framugę drzwi.
- Zechciałabyś pójść ze mną o północy do oranżerii? - spytał, przyciągając mnie do siebie.
- Z przyjemnością - odpowiedziałam, całując go delikatnie.
- Załóż coś ładnego.
Przygryzł delikatnie płatek mojego ucha i z uśmiechem poszedł do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi. Zaśmiałam się chicho, zdając sobie sprawę z drugiego dna tych słów. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 20:16. Szybko weszłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic, zrobiłam delikatny makijaż i założyłam czarną koronkową bieliznę. Isabell cały czas pilnuje, abym się malowała i zakładała to co ona mi wybrała. Wyszłam z łazienki i podeszła do szafy. Założyłam zieloną sukienkę na ramiączka z rozkloszowanym dołem i czarne niezbyt wysokie szpilki.
Akurat gdy skończyłam, usłyszałam ponowne pukanie. Otworzyłam i zobaczyłam Simona z chustką w ręku.
- O nic nie pytaj - rzekł z uśmiechem.
Zawiązał mi oczy i zaczął mnie gdzieś prowadzić. Co tu jest grane? Zapomniałam o jakiejś rocznicy? A może o urodzinach? Nie, przecież ja o czymś tak ważnym nie mogłabym zapomnieć. Po kilku minutach usłyszałam jak otwiera drzwi, w jednej chwili poczułam zapach kwiatów. Oranżeria. Zaprowadził mnie do środka. Nagle poczułam jak mnie puszcza i chyba wychodzi. Poczułam dotyk dłoni na moim udzie i tak dobrze znany mi zapach.
- Uwielbiam cie w zielonym - mruknął.
Po moim ciele przeszedł dreszcz kiedy jego usta na moim udzie.
- Mogę już to zdjąć? - spytałam.
- Oczywiście - odpowiedział niezbyt pewnie.
Zdjęłam chustkę z oczu i oniemiałam. Miałam wrażenie, że moje serce za chwilę wyskoczy z piersi. Jace klęczał przede mną w czarnym garniturze z czerwonym pudełeczkiem w ręku. Nie wiedziałam jak zareagować. Na widok mojej miny, chyba stracił trochę pewności siebie. Drżącymi dłońmi otworzył pudełeczko ukazując piękny diamentowy pierścionek.
- Wiem, że nie tak oświadczają się nocni łowcy, ale chciałem podkreślić to jak byłaś wychowywana. Jesteśmy jeszcze młodzi, ale ja dłużej nie zniosę myśli, że nie należysz tylko do mnie. Więc, mam tylko jedno pytanie. Czy wyjdziesz za nieziemsko przystojnego blondyna, który kocha cie najbardziej na świecie?
Uśmiechnęłam się. Nawet w takiej chwili musi się przechwalać.
- TAK! - krzyknęłam i mocno go pocałowałam.
Przewróciliśmy się tak, że siedziałam na nim, z dłońmi opartymi o jego klatkę piersiową.
Po chwili odsunął się ode mnie.
Wyciągnął pierścionek z pudełeczka i założył mi go na palec.
- Wiedziałem, że nie odmówisz - uśmiechnął się cwaniacko, biorąc mnie na ręce.
Zachichotałam.
- Co teraz zamierzasz? - spytałam, chcąc się z nim podroczyć.
- Zamierzam nacieszyć się nocą z moja narzeczoną.
Wyniósł mnie z oranżerii. Kiedy znaleźliśmy się przed jego pokojem, szybko wpił się w moje usta i namiętnie mnie pocałował. Otworzył drzwi i za nim się obejrzałam, leżałam pod nim na łóżku.


 *****

 *Vanessa*
Byłam jak sparaliżowana. Nie mogłam się ruszyć. Demon nie przestawał mnie atakować. Moja sukienka była już dość mocno podarta. Nie miałam sił się podnieść. Na dodatek wiedziałam, że nikt mi nie pomoże. Byłam sama.
Demon rzucił mną o ścianę jakiegoś budynku. Moje ręce były pełne ran, byłam cała we krwi. Zobaczyłam jak demon zbliża się do mnie. Zamknęłam oczy czekając na mój koniec. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Nie chciałam umierać w taki sposób.
Kiedy jednak nic nie poczułam, otworzyłam oczy.
Ujrzałam Clarissę Morgenstern. Miała na sobie strój bojowy. Za nią stał jakiś chłopak. Podbiegli do mnie.
- Już dobrze, jesteś bezpieczna.
Kiedy to powiedziała, przyjrzałam jej się dokładnie. Mimo panującego mroku doskonale wdziałam jej szmaragdowe oczy, jarzące się delikatnym blaskiem.
Poczułam jak chłopak mnie podnosi i okrywa czymś. Moje powieki powoli same opadły, zemdlałam.
Obudziłam się w pięknej jasnej sypialni na dużym dwuosobowym łóżku. Podniosłam się i zorientowałam, że zostałam przebrana. Dostrzegłam leżące na szafce ubrania. Wstałam i chwiejnym krokiem je wzięłam. Otworzyłam białe drzwi i ujrzałam całkiem ładną łazienkę. Wzięłam długi prysznic. Założyłam szare leginsy, białą koszulkę z krótkim rękawem i białe sandały. Wyszłam z łazienki i oniemiałam. Widok jaki zobaczyłam przez okno był niesamowity. Może, plaża i tropikalne rośliny.
- Gdzie ja jestem? - szepnęłam do siebie.
Postanowiłam wyjść z pomieszczenia. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam jasny korytarz. Skierowałam się w stronę schodów. Zeszłam po woli, nie wiedząc czego się spodziewać. Niepewnie weszłam do salonu.
Podskoczyłam przerażona, zakrywając usta dłońmi, próbują nie krzyknąć.
Zobaczyłam przed sobą Sebastiana Morgensterna. Cofnęłam się kilka kroków, błagając w duchu, aby mnie nie zobaczył.
Kiedy jednak na mnie spojrzał, chciałam uciec. Gdzie ja trafiłam? Co tu jest grane? Dlaczego on żyje?
Miliony pytań krążyły w mojej głowie.
- Nic ci nie zrobię - powiedział spokojnie.
Kiedy zobaczyłam jego zielone oczy i delikatne rysy twarzy, opanowałam się. Nie wyglądał groźnie.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Usłyszałam płacz. Płacz dziecka.
Po chwili po schodach zeszła Clarissa z niemowlakiem na rękach. Złapałam się za głowę, próbując przetrawić to co widzę.
Clarissa Morgenstern jest szukana przez wszystkie stworzenia na ziemi. Na dodatek ma dziecko, prawdopodobnie z byłym mężem. No i jakby tego było mało jej zmarły brat jak gdyby nigdy nic siedzi w kuchni.
- Mam nadzieję, że cie nie wystraszył - oznajmiła z uśmiechem.
Cofnęłam się i usiadłam na fotelu. To się nie dzieje naprawdę.
- Jak długo spałam? - spytałam w końcu.
- Prawie 4 dni - odpowiedział białowłosy.
- Jak ci na imię? - zapytała rudowłosa.
- Vanessa - odpowiedziałam.
- Miło mi. Jak pewnie wiesz jestem Clary, a to mój syn Will. Jonathan pewnie też znasz. Chłopak, który cie przyniósł jest na górze nazywa się Aiden, jakby co - rzekła.
Jonathan? Czyli nie Sebastian. Nieźle poplątana sytuacja.


*****

*Vanessa*
Minęło już kilka tygodni. Nie wiem dlaczego zostałam. Coś mnie tu trzymało, a raczej ktoś. Jonathan. Nie wiem jak do tego doszło, ale się zakochałam. Przywiązałam się także do Clary, Aidena i Will'a. Mimo, że miałam wiele możliwości powrotu, nie zrobiłam tego.
Jak co dzień siedziałam na tarasie, okryta cienkim kocem patrząc na wschód słońca. Uwielbiałam tu siedzieć z dwóch powodów. Pierwszy to Jonathan, a drugi to ten romantyczny klimat.
Usiadł obok mnie i popatrzył prosto na morze. Cisza między nami jest bardzo przyjemna. W brew pozorom można się naprawdę wiele dowiedzieć. Wyglądał na zmartwionego i zamyślonego. Miałam wrażenie, że chciałby o coś zapytać.
- Dlaczego zostałaś? - spytał w końcu, nawet na mnie nie patrząc.
Co miałam mu niby powiedzieć, że zostałam bo się w nim zakochałam? Postanowiłam to przemilczeć.
W końcu na mnie spojrzał.
Pochylił się nade mną i mnie pocałował. Jestem w niebie!
Oddałam pocałunek i położyłam dłoń na jego policzku. Jedną dłoń położył na moim policzku, a drugą na tali przyciągając mnie do siebie.
Z każdą chwilą pocałunek był coraz bardziej namiętny. Zanim się obejrzałam, siedziałam na jego kolanach.
Podskoczyłam przestraszona, odrywając się od Jonathana słysząc cichy śmiech. Białowłosy przekręcił nas delikatnie w stronę drzwi. Zobaczyłam Clary z aparatem i naburmuszonego Aidena.
- Dlaczego ty zawsze wygrywasz? - prychnął.
Spaliłam buraka, zdając sobie sprawę w jakiej sytuacji się znajdujemy.
- Kolejny zakład? - spytał białowłosy, obejmując mnie mocniej.
- Ślicznie razem wyglądacie - oznajmiła.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał jej płacz Will'a.
Po chwili do mnie coś dotarło.
- To dlatego mnie uratowaliście? - spytałam, patrząc na Aidena.
- To był jej pomysł - uśmiechnął się i zostawił nas samych.
Spojrzałam na Jonathana i oparłam swoje czoło o jego. To dlatego mi pomogli. Wiedziała, że białowłosy skradnie moje serce. 

18 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba te wspomnienia cieszę się że Clary miała kogoś do pomocy i że dała szansę Jonathan.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne spotkanie Clary i Alana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne! Kiedy next? ^_^

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne! Kiedy następny?! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejne wspomnienie super a kjedy nowy rozdział? ^_^

    OdpowiedzUsuń
  6. Romantyzm w wydaniu Jace'a.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy kolejne wspomnienie? ^_^

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy kolejne wspomnienie?

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, a kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejne wspomnienie <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy kolejne wspomnienie? Jestem ciekawa kto wychowywał Alana i jakie Vanessa miała nazwisko przed małżeństwem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń