piątek, 18 sierpnia 2017

Rozdział 12

*Clary*
Śniłam. A może nie? Nie byłam pewna. Znajdowałam się w... Właściwie gdzie? To chyba był Nowy Jork. Dopiero po chwili dostrzegłam... Siebie. Podeszłam bliżej i zdałam sobie sprawę z tego co widzę. Miałam wtedy dwanaście lat. Siedziałam na ławce w parku. To chyba było wtedy kiedy czekałam na Simona. Po chwili zobaczyłam jak podchodzi do mnie jakiś mężczyzna, od razu zorientowałam się, że to demon. Nie widziałam go, ale jemu to chyba nie przeszkadzało. Demon ubrany był cały na czarno. Gdzieniegdzie tylko były jakieś czerwone elementy. Jego czerwone oczy uważnie mi się przypatrywały.
Czyli to jest moje wspomnienie.
- Zawsze coś w sobie miałaś - usłyszałam czyjś głos i nagle wszystko się zaczęło się rozmazywać.
Nagle znalazłam się w piekle. Przede mną na tronie z kości siedział w całej swojej okazałości Lucyfer. Jego czarne postrzępione skrzydła opadały na ziemię. Patrzył na mnie z dziwnym uśmiechem. Zaczynałam się bać o siebie i o moje maleństwo. Instynktownie złapałam się za brzuch.
- Nie musisz się mnie bać - rzekł pewnie.
- Czego ode mnie chcesz? - spytałam przerażona. W końcu nie codziennie ma się do czynienia z samym panem piekieł.
- Chciałbym odzyskać to co moje.
- Co ja mam z tym wspólnego? Po co mi to robisz?
- Jesteś tak samo naiwna jak twój ojciec. Wbrew pozorom anioły cię uwielbiają... Będą na każde moje skinienie jeśli będzie chodzić o ciebie - oznajmił.
- Mam być kartą przetargową?
Nagle poczułam dziwne ciepło na ręce. Zobaczyłam śnieżno białą runę, jakiej jeszcze nigdy nie widziałam.
- Nic wam już nie zagrozi - głos był spokojny i dziwnie kojący.
Chyba Anioły w końcu postanowiły mi pomóc.
Poderwałam się z łóżka i spojrzałam na rękę. Runa zblakła, a raczej wchłonęła się. Patrzyłam w ścianę, ignorując pytania Jace'a. Po chwili zorientowałam się, że nie czuję żadnego bólu. Spojrzałam na blondyna, a on od razu ujął moją twarz w dłonie.
- Twoje oczy - uśmiechnął się szeroko.
Zanim się obejrzałam, gwałtownie wpił się moje usta. Objęłam go za szyję, pogłębiając pocałunek. Kto by pomyślał, że mój problem sam się rozwiąże? Mam nadzieję, że już będzie wszystko dobrze.
Oderwałam się od niego i oparłam swoje czoło o jego.
- Choć raz, anioły się na coś przydały - mruknęłam.
- To prawda.
Przytuliłam się do niego i odetchnęłam z ulgą. Chociaż... Podobno nie da się oszukać przeznaczenia? A może źle zostało wyjaśnione? Szybko oderwałam się od męża i w pośpiechu wyszłam z sypialni. Ignorując wszystkie spojrzenia, zaczęłam wzrokiem szukać Alana. Kiedy go nie dostrzegłam, wyszłam z domu. Stał oparty o drzewo. Podeszłam do niego, nie wiedząc jak zacząć. Może nie tylko o mnie chodzi w tej przepowiedni?
Spojrzał na mnie niepewnie, zgasił papierosa i pokazał mi rękę. Miał taką samą runę, która także zniknęła.
- Myślisz, że to przez niego ich zabiłem? - spytał bliski płaczu.
Podeszłam do niego i wtuliłam się w niego. Objął mnie. Czyli wychodzi na to, że nie tylko ja jestem ofiarą w tej całej gierce Lucyfera.


*Alec*
Siedziałem patrząc na Jace'a, trzymającego na kolanach Will'a. Wszyscy rozeszli się, tylko my zostaliśmy. Clary nadal rozmawiała z Alanem. Nie mogłem uwierzyć w ten dziwny widok. Jace z dzieckiem na kolanach. Nigdy nie sądziłem, że w ogóle o tym pomyśli. Po tym wszystkim co się wydarzyło byłem wręcz pewny, że nie doczekam się takiego widoku.
- Co się tak na mnie gapisz? - spytał w końcu lekko zirytowany.
- To dość dziwne... Nie wiem jak zniosę twój widok z niemowlakiem na rękach - zaśmiałem się.
- Dałbyś sobie spokój... - miał coś jeszcze powiedzieć, ale Will mu w tym przeszkodził.
- Tato, gdzie mama? - spytał chwytając leżącego obok misia.
- Mama rozmawia z wujkiem Alanem.
- Kiedy skończy?
Will z decydowanie jest jednym z najsłodszych dzieci jakie widziałem.
- Co teraz zamierzacie? - spytałem.
- Nie wiem... Chyba zamieszkamy w naszej posiadłości. Powiedziała, że nie wróci do Nowego Jorku. W sumie się jej nie dziwię. Po tym co tam zaszło, sam nie chcę tam wracać. Najgorsze jest to, że Nefilim nadal jej nie ufają, może się źle przez nich czuć w Alicente.
- Jace najważniejsze, że znowu jesteście razem. Wszystko powoli się ułoży.
- Wiem tylko, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej.

4 komentarze:

  1. Super rozdział.
    Zgadzam się z Alec'kiem. Will jest słodziutki.
    Co do Alana i Clary mam wielką nadzieje, że wygrają z Lucyferem.
    Życzę wen i czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne. Czekam na next. A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ufam Lucyferowi , dobrze ze Clary nic sie nie stalo . Will jest kochany i slodki:-) .

    OdpowiedzUsuń